Przerażeni mieszkańcy Krakowa zastanawiają się, kto teraz będzie ofiarą nieobliczalnego szaleńca. Spirala strachu zaczęła się nakręcać 29 czerwca, gdy Rurabomber zaatakował po raz pierwszy. Najpierw domowej roboty ładunek zranił nauczycielkę i jej syna, chwilę później mieszkającego przy pobliskiej ulicy elektryka. Kilka dni temu bomba wybuchła przed jednym z mieszkań w bloku przy ul. Skarżyńskiego.
Do ostatniego zamachu doszło w minioną niedzielę w jednorodzinnym domu przy ulicy Krymskiej. Mieszkający tam Zbigniew B. (65 l.) schylił się po kawałek rurki PCW, leżącej przed jego domem. Wtedy nastąpił wybuch. Ciężko ranny mężczyzna trafił do szpitala. Z naszych ustaleń wynika, że policja uznała, iż Rurabomber wybiera przypadkowe ofiary.
Eksplozje bawią krakowskiego terrorystę
Jak ustalili reporterzy "Super Expressu", terrorysta używa do produkcji swoich bomb materiałów pirotechnicznych z petard i faszeruje je metalowymi odłamkami - gwoździami, szpilkami itp. Jest tak zuchwały, że w przypadku zamachu przy ulicy Jeleniogórskiej włamał się do garażu, zostawił ładunek i spokojnie zniknął.
- Te eksplozje go bawią - komentuje spec od pirotechniki. - Jest sprytny i przebiegły. To wszystko go cieszy. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby stał potem wśród gapiów i przyglądał się temu, co zrobił. To nikt normalny. Takiego człowieka najtrudniej złapać. Na pewno też nie poprzestanie na tym, co zrobił. Będzie jeszcze gorzej. W końcu kogoś zabije - uważa ekspert.
W Krakowie zapanował strach przed kolejnymi bombami. Policja, która wyznaczyła 30 tys. nagrody, zwiększyła też liczbę patroli i apeluje do mieszkańców, by nie podnosili niczego podejrzanego z ziemi.