Zbigniew N. (49 l.) ps. „Szeryf z Berzy”, „Czeku” i „Zibi” kiedyś był tynkarzem, ostatnimi laty zajmował się jednak wyłudzaniem haraczy i pieniędzy od prostytutek oraz bezdomnych kręcących się po okolicach Dworca Głównego PKP. Bezdomni uważali, że oskarżony rządzi całą okolicą.
Sprawa śmierci kobiety rozpoczęła się, gdy 8 grudnia 2005 roku odnaleziono w parku Jerzmanowskich jej zwłoki – bez głowy i kończyn. Dwa miesiące później, w lutym 2006 roku w okolicy Tyńca spacerowicz odnalazł głowę kobiety. Do tej pory nie odnaleziono nóg i rąk ofiary. Zabójstwa musiał dokonać ktoś, kto wiedział, jak kroić mięso, być może pracował kiedyś w rzeźni. W 12 dni po znalezieniu głowy policjanci otrzymali anonimowy telefon, że mordercą jest Zbigniew N. Przestraszony, kobiecy głos mówił, że mężczyzna jest nieobliczalny i agresywny.
Cała sprawa była niezwykle trudna dla krakowskiej policji. Podejrzany był chroniony, ludzie bali się zeznawać przeciwko niemu. Była to swoista tajemnica Poliszynela – wszyscy bezdomni i prostytutki spod Dworca Głównego doskonale wiedzieli, że Zbigniew zabił. Ci, którzy kłamali w sądzie, również przed nim staną, oskarżeni o współudział.
W końcu strzępki informacji zaczęły układać się w całość. Mężczyzna chciał zmusić swoją partnerkę do prostytucji, gdy ta odmówiła – pobił ją na Dworcu. Potem dźgnął nożem na bocznicy kolejowej przy ul. Prądnickiej. Zwłoki wywiózł i poćwiartował wraz z Jerzym J. „Rudym” i Grzegorzem D., kiedyś pracującym w masarni.
Największą zagadką tej zbrodni nie jest, kto zabił, gdyż Zbigniew N. przyznał się do winy. Nikt z oskarżonych i świadków nie chce wyjawić imienia i nazwiska ofiary. Badanie na podstawie uzębienie oraz przebytych operacji nadal nie wyłoniło tożsamości kobiety. Jeszcze za życia posługiwała się trzema imionami: Iza, Agnieszka i Beata. Zapewne żadne z nich nie było prawdziwe.