Stonogi krakowskie (choć tak naprawdę powinno nazywać się je krocionogami) wyglądają obrzydliwie. Wydłużone cielska unoszone są przez setki małych odnóży, a grzbiet ich chroni twardy czarny pancerz. Mierzą nawet 10 cm, a dotknięcie ich kończy się przykro dla dotykającego - te paskudy obrzydliwie śmierdzą.
Żaden naukowiec nie wie, dlaczego upodobały sobie akurat Kraków na żerowisko. Jedno jest pewne, są zmorą krakowskiego Zwierzyńca. Mieszkańcy tej dzielnicy co rano sprawdzają, czy nie mają krocionoga w kapciach i czy jeden z nich nie pływa we wczorajszej zupie.
- Każdego dnia rano ściągam miotłą ze ścian te robaki. Potem oblewam je denaturatem i palę - opowiada Bolesław Sterliński (79 l.), taki współczesny Szewczyk Dratewka. Mężczyzna ze wstrętem wspomina, że raz nawet krocionóg przedarł się przez linie obrony jego domu i wpełzł mu na łóżko. Najgorsze, że robale są odporne na trucizny. - Te robaki to nasze przekleństwo - dodaje pan Bolek. - Krocionogi wydzielają benzochinon, substancje, która może powodować miejscowe zapalenie skóry. Walczymy z nimi - zapewnia Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.
kraków walczy z robalami
- Krocionogi mogą powodować zapalenie skóry. Walczymy z nimi - mówi Ewa Olszowska-Dej, z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.