Ponieważ stawki opłat za pobyt dziecka w przedszkolu każde miasto ustala samo, krakowscy radni wpadli na pomysł, aby w ogóle zrezygnować z pobierania pieniędzy od rodziców. Byłby to ewenement na skalę kraju, bo w gronie największych polskich miast rodzice musza płacić.
Przykładowo, w Warszawie nie płaci się za pobyt dziecka w przedszkolu do godziny 13. Później należy zapłacić złotówkę za każdą rozpoczętą godzinę. Do tego dochodzi jeszcze opłata za wyżywienie, tzw. "wsad do kotła". Tutaj każda placówka ustala własną stawkę. Przeważnie jest to od 7 do 9 zł za dzień.
Przeciwny pomysłowi krakowskich radnych jest tamtejszy ratusz.
- Nie jestem za obniżkami w przedszkolach. Rodzice już i tak płacą o wiele mniej niż w poprzednim roku. Z ich punktu widzenia to mała pomoc, ale dla gminy to będą spore pieniądze - powiedział portalowi rmf24.pl Tadeusz Matusz, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji.
ZOBACZ: Minister "Psuja" Szumilas zepsuła dzieciom przedszkola, a dorosłym zabrała pracę
Pomysł bezpłatnych przedszkoli nie jest wcale nowy. Są już w kraju samorządy, w których rodzice płacą jedynie za wyżywie swoich pociech.
Temat przedszkoli to jedna z najgorętszych spraw ostatnich tygodni w Polsce. Wszystko za sprawą zmian, po których rodzice płacą złotówkę za godzinę przedszkolnych zajęć dla swoich dzieci. W tej opłacie zawiera się również opłata za zajęcia dodatkowe, takie jak rytmika, umuzykalnienie, gimnastyka i wiele innych, które do tej pory prowadzone były przez osoby z zewnątrz i dodatkowo płatne.
ZOBACZ: Przedszkole za złotówkę? Taniej już od września
W wyniku reformy, wiele przedszkoli nie było w stanie wynająć dodatkowych osób do zajęć dodatkowych. A ciężar ich prowadzenia spadł na barki przedszkolanek. Te jednak zwykle mają wykształcenie pedagogiczne, a nie np. muzyczne.
Brak oddzielnych zajęć spotkał się z dużym niezadowoleniem rodziców, pozbawionych możliwości płacenia za dodatkowe zajęcia jak dotychczas.