Rodzice dziecka wciąż nie mogą uwierzyć, że spotkała ich tak wielka tragedia.- Rwałam włosy z głowy. Łudziłam się do końca, że moja ukochana córeczka przeżyje, że kiedy przyjedzie lekarz, ona otworzy oczy - rozpacza Elżbieta Sadowa (33 l.), mama Oli. Niestety, obrażenia były tak silne, że maleństwa nie dało się uratować.
Tragiczny wypadek wydarzył się, kiedy mama przygotowywała w domu posiłek, a ojciec odwoził kolegę. Ola bawiła się przed domem ze starszymi siostrami. Grała w piłkę i z niecierpliwością czekała na powrót taty. Razem z nim miała oglądać krowy. Dziewczynka uwielbiała patrzeć, jak te wielkie zwierzęta jedzą, kręcąc ogromnymi szczękami.
Tatuś jednak wciąż nie wracał. Cierpliwość dziecka została wystawiona na wielką próbę. W końcu nie wytrzymała. Korzystając z tego, że siostry na moment spuściły ją z oczu, podbiegła do drzwi obory... Czyżby były uchylone? W tym właśnie momencie krowy rzuciły się w stronę dziecka. Wybiły drzwi, a te wgniotły Olę w ziemię.
- To był przerażający widok - opowiada pani Elżbieta. - Córeczka leżała w błocie. Bez ruchu. Zaczęłam przeraźliwie płakać... Dziadek dziewczynki zadzwonił po pogotowie. Lekarz, który przyjechał, stwierdził zgon dziecka.
- Jak my mamy teraz żyć - załamują ręce rodzice. - Oleńka była naszym oczkiem w głowie. Tej pustki w sercu nic nie wypełni.