Krwawa jatka na plaży w Głownie. Bandyta dźgnął nożem plażowicza

2015-08-12 4:00

Krwawe sceny na plaży w niewielkim Głownie koło Zgierza (woj. łódzkie). Na zażywającego tam kąpieli słonecznych Krzysztofa Buriaka (30 l.) rzucił się bandyta uzbrojony w nóż i jak ozalały zaczął go dźgać w plecy, szyję, rękę. Gdyby nie szybka pomoc świadków zdarzenia, mężczyzna umarłby z upływu krwi.

Tej ostatniej upalnej niedzieli pan Krzysztof nie zapomni do końca życia. Po południu wybrał się na plażę nad zalewem w Głownie. - Spotkałem tam swoją dziewczynę i jej mamę - opowiada. - Widziałem też tego człowieka. On już kilka dni wcześniej był na tej plaży. Wtedy też miał przy sobie nóż. Nie sądziłem jednak, że kogokolwiek zaatakuje!

Tymczasem wypadki potoczyły się błyskawicznie. W pewnej chwili uzbrojony bandyta doskoczył do pana Krzysztofa i zaczął dźgać go nożem. Trafił w plecy, szyję, rękę. Na żółty piasek trysnęła krew, a mężczyzna stracił przytomność. Z pomocą przyszli mu inni plażowicze - zatamowali krew i wezwali pogotowie. Do łódzkiego szpitala przetransportował go medyczny helikopter.

Gdy lekarze ratowali panu Krzysztofowi życie, za nożownikiem trwał już pościg. Uruchomił go przebywający na plaży policjant z Łowicza. Zaalarmował swoich kolegów po fachu z Głowna, a ci wkrótce namierzyli mieszkanie bandyty. Okazał się nim doskonale im znany Robert M. (39 l.), karany już za rozboje. Mężczyzna nie chciał wpuścić policjantów do środka. Zabarykadował drzwi i zagroził, że wysadzi butlę z gazem. Na szczęście został szybko obezwładniony.

Teraz śledczy usiłują wyjaśnić, dlaczego Robert M. zaatakował na plaży opalającego się mężczyznę. Wczoraj nożownik był przesłuchiwany w prokuraturze w Zgierzu. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Grozi mu nawet dożywocie.

Zobacz: Ponad milion złotych dla rządowego zespołu od Smoleńska. Kopacz płaci Laskowi

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki