A zaczęło się tak niewinnie. Michał i Grzesiek, koledzy z jednego bloku, siedzieli na ławce i prężąc muskuły, przechwalali się swoimi dokonaniami na miejscowej siłowni. Przechwałki szybko przybrały formę zażartej kłótni. Poszło konkretnie o to, który więcej wyciśnie na klatę, czyli podniesie cięższą sztangę w pozycji leżącej. Młodszy z kulturystów zaproponował, żeby sprawdzili to natychmiast w osiedlowej siłowni. Grzegorz miał do niej klucz, ale nie garnął się do sprawdzianu.- Jakbyśmy poszli, to byś zobaczył - drażnił go Michał. - Nie cwaniakuj, frajerze, bo bierzesz sterydy - Grzegorz H. nie był gorszy. Tej zniewagi Michał nie był w stanie znieść i wymierzył swojemu koledze potężny cios prosto w twarz, czym tylko bardziej zdenerwował starszego kolegę. Rozwścieczony Grzegorz rycząc dziko, złapał za nóż i zaczął gonić za Michałem.
Taka idiotyczna "zabawa" mogła skończyć się tylko w jeden sposób - podczas szarpaniny Michał nadział się na wielkie ostrze. Tylko dzięki natychmiastowej pomocy lekarzy udało się uratować mu życie. Długo potem dochodził do siebie w szpitalu.
Wczoraj krwawa wojna mięśniaków znalazła swój finał w sądzie. - Przez niego 40 dni spędziłem w szpitalu, tydzień leżałem nieprzytomny. Straciłem pracę, bo jestem zupełnie bez sił, nie potrafię nawet podnieść paczki cukru - żalił się Michał Przybysz, z zawodu piekarz.
Chciałem go tylko nastraszyć. Nadział się na nóż, gdy wskoczył mi na plecy - tłumaczył z kolei Grzegorz H. - Głupio mi, że tak wyszło. Bardzo przepraszam.
Ciekawe tylko, co na te przeprosiny sąd.