Feralnego popołudnia z mieszkania na czwartym piętrze bloku na łódzkich Bałutach sączyła się muzyka i dobiegały rozbawione głosy. Domownicy oraz zaproszeni goście byli w świetnych humorach. W pewnym momencie w progu lokalu stanęła Monika W. (33 l.). Przebywającemu w środku Krzysztofowi W. na jej widok mocniej zabiło serce. Jeszcze niedawno - po tym, jak kobieta porzuciła swojego ówczesnego narzeczonego Łukasza Z. - byli parą. Potem jednak Monika wróciła do swojego poprzedniego partnera. Ten w mieszkaniu, gdzie trwała impreza, zjawił się tuż po niej. Obaj mężczyźni niemal natychmiast skoczyli sobie do gardeł, okładając się nawzajem pięściami.
Łukasz Z. miał jednak tę przewagę, że przyszedł uzbrojony w nóż. Zaczął nim zadawać kolejne ciosy. Krew tryskała strumieniami.
- Jedenaście razy ugodził pokrzywdzonego w okolice klatki piersiowej - mówi Krzysztof Kopania (52 l.), rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Kiedy ranny mężczyzna upadł na podłogę, napastnik uciekł. Pozostali uczestnicy imprezy zawiadomili pogotowie, tamowali krwotok. Krzysztof T. szybko trafił na stół operacyjny. To go uratowało.
Łukasz Z. wpadł w ręce policjantów jeszcze tego samego wieczoru, a prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa. Nożownik przyznał się do winy. Teraz grozi mu nawet dożywocie.