- To był chory związek! - wzdycha Mariusz M. (34 l.), mąż Marioli M. (33 l.), która zrujnowała mu życie.
Przez kilkanaście lat wiedli spokojne żywot na wsi pod Łodzią, doczekali się trójki dzieci i Mariusz był pewien, że jego szczęście będzie trwać zawsze. Ale życie okazało się okrutne. Uwielbiana żona znalazła sobie kochanka i oddawała mu się.
- Gdy się o tym dowiedziałem, wyprowadziłem się i zamieszkałem u matki - opowiada zrozpaczony mężczyzna.
Raz mąż, raz kochanek
Miejsce dobrego męża natychmiast zajął Jacek N. (38 l.). Ale wiarołomna kobieta nie zapomniała o mężu. Nękała go telefonami, nakłaniała do powrotu na łono rodziny.
- Obiecywała, że skończy romans, a ja dawałem się nabierać. Jeździłem do niej, a potem okazywało się, że oni ciągle są razem - denerwuje się Mariusz M.
Mimo wszystko uległ żonie, która nalegała, by znów z nią zamieszkał. - Przywiozłem swoje rzeczy i znów byliśmy razem. Chciałem dobrze dla żony i dzieci - wyjaśnia mężczyzna.
Po trzech dniach spokoju, Mariusz M. utwierdził się w przekonaniu, że jego żona to niewyżyte ladaco.
Teraz jest sama
Kochanek był na tyle bezczelny, że przyszedł do domu małżonków. W Mariuszu M. krew się gotowała, ale starał się nerwy trzymać na wodzy. Jednak nie udało się. Chwycił za nóż i rzucił się na lubieżnego rywala. Zakrwawionego kochanka zabrało pogotowie.
Mariusz M. stanął właśnie przed sądem. - Nie chciałem go zabić - kaja się. - Ale z żoną się rozwodzę. Trzeba przerwać tę farsę! - mówi twardo.
Szkoda tylko, że tak późno.