Krystyna Gzik: NIE WIERZĘ, że Kiszczak ODPOWIE za ŚMIERĆ mojego męża

2013-04-24 4:00

Jeszcze w tym tygodniu w Sądzie Okręgowym w Warszawie ma zapaść decyzja, co do dalszego udziału gen. Czesława Kiszczaka (88 l.) w procesie, w którym jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. Ale rodziny ofiar masakry przestają już wierzyć, że Kiszczak poniesie za tamte wydarzenia odpowiedzialność. - Mijają lata, a sprawiedliwości nie stało się zadość - mówi Krystyna Gzik, której mąż został zastrzelony podczas tamtych tragicznych wydarzeń.

- Nie ma żadnych zmian na lepsze. Ja już dawno straciłam nadzieję, że odpowiedzialni za strzelanie do ludzi, ci, którzy kierowali tymi czynami, poniosą za to zasłużoną sprawiedliwą karę - powiedziała "Super Expressowi" Krystyna Gzik, której mąż został zastrzelony podczas masakry górników w katowickiej kopalni "Wujek". O śmierci swojego męża Ryszarda Gzika (†35 l.) dowiedziała się 17 grudnia 1981 r. Miał postrzał głowy, kula weszła jednym uchem, drugim wyszła. Pan Ryszard osierocił 11-letnią córkę Agnieszkę.

Według katowickiej prokuratury, winnym masakry w kopalni "Wujek" jest gen. Kiszczak. Były szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w 1981 r. Zginęło wtedy 9 osób, a 21 zostało rannych. Kiszczakowi, który był już skazany za zbrodnie komunistyczne, grozi 8 lat więzienia.

Proces z udziałem generała trwa już okrągłe dwadzieścia lat. Od czerwca ubiegłego roku jest zawieszony. Biegli lekarze uznali, że Kiszczak jest niezdolny do udziału w sprawie i skierowali go na badania psychiatryczne. Zdaniem oskarżyciela posiłkowego mec. Macieja Bednarkiewicza, dowód z opinii biegłych psychiatrów będzie kluczowy dla dalszych losów sprawy.

- Wszystkie dotychczasowe opinie były wydawane przez lekarzy różnych specjalności. A to generał Kiszczak miał problemy z sercem, a to z ciśnieniem... A to ze słuchem było coś nie tak... Wszystkie wcześniejsze badania nie dotyczyły jednak jego stanu psychicznego. A ta opinia jest według kodeksu decydująca - mówi mec. Bednarkiewicz.

Jego zdaniem wina gen. Kiszczaka jest bezsprzeczna. - Zezwolił, by strzelano do robotników. Ludzie, którzy strzelali, robili to tylko w jednym celu. Żeby zabić. Gdyby robotnicy wiedzieli o szyfrogramie z podpisem gen. Kiszczaka, zachowywaliby się inaczej i nie doszłoby do takiej tragedii - mówi mec. Bednarkiewicz.

Z obrońcą gen. Kiszczaka mec. Grzegorzem Majewskim mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować. Z kolei Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował nas, że do końca tygodnia można się spodziewać wyznaczenia kolejnych terminów rozpraw. Czy w końcu z udziałem gen. Kiszczaka - tego przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości wczoraj nie wiedział.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki