Reks nie jest pierwszą psią ofiarą wilka, który nie boi się podchodzić pod gospodarstwa w Krytnie (Zachodniopomorskie). - Kilka tygodni temu straciliśmy już jednego psa. Wtedy myśleliśmy, że może gdzieś uciekł. Oswobodził się ze zbyt lekko zaciśniętej obroży. Reks tej możliwości nie miał, dlatego jego głowa pozostała na łańcuchu. Nie mamy wątpliwości, że nasze psy zabił wilk. Tym razem zostawił tropy. To straszne. Nie czujemy się tu bezpiecznie. Mam małą córeczkę i boję się ją pozostawić na podwórku. Ciągle mi się wydaje, że jesteśmy obserwowani przez wilka, który tylko czeka na atak.
Tadeusz Lewandowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Karnieszewice przyznaje, że w okolicy jest pięć wilków. - Mamy jedną watahę, w której są trzy wilki i dwa samotniki. Wiemy, że są problemem dla miejscowej ludności. Niestety, wilk, gdy raz posmakuje psiego mięsa, już z niego tak łatwo nie zrezygnuje. Będzie zabijał – mówi nadleśniczy.
Nadleśnictwo o ataku wilka w Krytnie zawiadomiło Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.