"Super Express": - We wczorajszym wywiadzie dla "SE" prof. Jerzy Osiatyński stwierdził, że Polacy w związku z globalizacją rynków mogą odczuwać skutki światowego kryzysu ekonomicznego. Czy, w takim razie, sytuacja nie przypomina poprzedniego wielkiego kryzysu z lat dwudziestych zeszłego stulecia?
Krzysztof Michałek: - Owszem, idąc tym tokiem rozumowania, odtwarzamy tak naprawdę obraz kryzysu z 1929 r. i jego następstwa w latach kolejnych.
- Zdaniem prof. Osiatyńskiego kryzys najbardziej odczują osoby dobrze zarabiające, a najmniej te o średnich i niskich zarobkach. Czy zgodzi się pan z tym twierdzeniem?
- Obecny kryzys finansowy powstały w USA rzeczywiście najbardziej może dotknąć najbogatszych - ludzi z klasy średniej i wyższej. To przedstawiciele tych grup społecznych najczęściej lokują pieniądze na giełdzie. Ludzie mało zarabiający nie dysponują wolnymi środkami do zainwestowania, często mają nawet problem z utrzymaniem comiesięcznej płynności finansowej i żyją z pomocy państwa.
- Co konkretnie może spotkać Polaków? Mówi się np. o trudnościach z zaciągnięciem kredytów, a w dalszej kolejności spadku produkcji i sprzedaży, oraz o kłopotach na rynku pracy...
- Rzeczywiście, jednym z najważniejszych i najbardziej odczuwalnych dla społeczeństwa polskiego skutków tej sytuacji będzie zwiększenie przez banki udzielające kredytów hipotecznych stopnia odpowiedzialności kredytobiorców. Oznacza to wymuszanie na klientach większej wiarygodności związanej z możliwościami spłaty zaciąganych kredytów. Właśnie dlatego obecny kryzys nie dotknie w takim stopniu Polski, jak dotknął USA. Przypomnę, że amerykańskie banki przed 2006 rokiem udzielały kredytów hipotecznych nawet bezrobotnym. I ta negatywna lekcja banków amerykańskich zostanie odrobiona na czas przez banki polskie. Na pewno bardziej rygorystycznie będą one podchodzić do sprawdzania rzetelności finansowej i wypłacalności klientów zarówno w przypadku kredytów hipotecznych, jak i konsumpcyjnych.
- Czy nie sądzi pan, że może to bardzo utrudnić życie Polakom?
- W krótkim przedziale czasu okaże się to dosyć uciążliwe dla osób, które de facto nie mają pieniędzy na obsługę kredytu. Natomiast w skali ogólnospołecznej skutek może być jak najbardziej pozytywny. Ograniczy to pęd konsumpcyjny Polaków i powstrzyma nas przed życiem ponad stan i ponad miarę naszych możliwości finansowych.
Krzysztof Michałek
Amerykanista, wykłada na Uniwersytecie Warszawskim. Ma 53 lata