Kiedy Ewa (43 l.) i jej mąż Józef Szaniec (46 l.) wprowadzali się do wymarzonego domu kupionego za pieniądze pożyczone od banku, cieszyli się, jakby wygrali w totolotka. Po latach tułania się wreszcie mieli własny upragniony kąt. Niestety, ich szczęście trwało krótko. Z dnia na dzień stracili pracę i nadzieję na spłatę kredytu. A kiedy pan Józef usłyszał w telewizji, że z powodu kryzysu finansowego coraz trudniej będzie zdobyć środki na życie, kompletnie się załamał. Zgnębiony mężczyzna powiesił się.
- Nie wiem, co teraz z nami będzie - płacze pani Ewa, tuląc swoje dzieci - Patryka (9 l.) i Martynkę (14 l.). - Skąd mam wziąć pieniądze na to wszystko? - drżącą ręką pokazuje parterowy domek we wsi Wiewiórka k. Wieruszowa (woj. łódzkie).
Jego kupno to była prawdziwa okazja. Poprzedni właściciel wycenił dom wraz z budynkami gospodarczymi na niecałe 90 tysięcy złotych. Państwo Szańcowie pod koniec 2007 roku pojechali do banku PKO BP w Kluczborku po kredyt. Dostali pożyczkę na 100 procent wartości nieruchomości. Wcześniej nie mieli własnego kąta. Cieszyli się, że w końcu zaczęło im się wieść.
- Mąż pracował w masarni, ja w zakładach meblarskich - wspomina pani Ewa. - W sumie dostawaliśmy na rękę około 2500 złotych. Niby niedużo, ale mogliśmy pozwolić sobie na to, by płacić raty. To było 870 złotych miesięcznie.
Wprowadzili się, regularnie spłacali kredyt, aż nagle w styczniu 2008 roku ich samochód zderzył się czołowo z innym autem. Całe ich dotychczasowe życie legło w gruzach. Z poważnymi obrażeniami wylądowali w szpitalu. Ich stan był tak poważny, że musieli zrezygnować z pracy i przejść na głodową rentę. Dochody spadły o ponad połowę.
- Mimo to robiliśmy wszystko, by dalej spłacać kredyt - mówi zrozpaczona wdowa. - Było nam jednak coraz ciężej.
Tak ciężko, że pan Józef zaczął tracić nadzieję, że kiedykolwiek uda się spłacić kredyt. Całkowicie się załamał, kiedy w telewizji usłyszał o rosnącym bezrobociu, recesji, braku perspektyw na lepsze jutro. Bez słowa wyszedł z domu. Kilka godzin później syn znalazł go martwego. Zdesperowany mężczyzna powiesił się na sznurze koło domu, w budynku gospodarczym. Pani Ewa została sama z problemami, które ją przerażają.
- Kolejnej raty już chyba nie zapłacę - płacze. - Nie mam z czego. A później bank nas pewnie stąd wyrzuci. I znów wylądujemy na bruku...
Można im pomóc
Pani Ewa i jej dzieci czekają na wsparcie. Numer konta: 68 1020 3668 0000 5302 0166 2634. Adres pani Ewy: Wiewiórka 41, 98-430 Wiewiórka, Gm. Bolesławiec. Tel. 663-090-602