I kiedy wydawało się już, że dla chłopca nie ma ratunku, podniósł go z ziemi podkomisarz Michał Godyń (37 l.). Bohaterski policjant okrył dziecko własną kurtką i tuląc w ramionach, zaniósł do najbliższego domu. Tam reanimował Adasia, a potem przekazał go lekarzom ze szpitala w krakowskim Prokocimiu.
Jak już pisaliśmy, chłopiec wyszedł z domu w nocy z soboty na niedzielę. Babcia, która się nim opiekowała, dalej nie wie, jak do tego doszło. Kobieta w szoku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Twierdzi, że ostatni raz widziała wnusia ok. godz. 3 nad ranem. Zdjęła mu spodenki, które zmoczył. Nie miała drugich na zmianę, bo Adaś nocował u dziadków bardzo rzadko.
Kiedy chłopiec wyszedł z domu, miał na sobie tylko górę od piżamki. Półnagie dziecko znalazł podkomisarz Godyń ok. 8.30 rano. Znajdowało się na brzegu rzeczki.
- Musiał jakoś przejść na drugą stronę. Cud, że nie utonął... - opowiada nam policjant. - Jego ciałko było wiotkie, a na buzi miał liście.
Bohater zdjął kurtkę, okrył nią chłopca i podbiegł do najbliższego domu, by reanimować dziecko. W tym czasie lekarze z Prokocimia szykowali się już do akcji ratunkowej...
Adaś przeżył, ale jego stan jest dalej bardzo ciężki. Po przyjeździe do szpitala malec został podłączony do sztucznego płuco-serca. Nowoczesna maszyna zastąpiła narządy chłopca i ogrzała mu krew. Wczoraj po południu serduszko chłopca zaczęło samo bić. Nie działały jednak jeszcze płuca.
- Jesteśmy dobrej myśli - powiedział nam dr Tomasz Darocha ze Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II, który kierował akcją ratowania Adasia. - Zdajemy sobie jednak sprawę, że hipotermia mogła uszkodzić wiele narządów.
Tak walczyli o życie Adasia
Temperatura ciała chłopca spadła do 12 stopni. Do tej pory nie udało się uratować nikogo w takim stanie. Adaś przeżył dzięki podłączeniu do specjalnego urządzenia, które zastępuje serce i płuca. Dzięki niemu można pacjenta wygrzać i przywrócić u niego normalne funkcjonowanie układu krążenia krwi.
Żeby podłączyć płucoserce, dziecku trzeba otworzyć klatkę piersiową i podłączyć je do serca. Aparat działa na zasadzie pompy. Najpierw pobiera krew żylną, która jest wzbogacana tlenem, a potem wtłacza się ją do aorty. Krążąca w ten sposób krew powolutku wygrzewa organizm.
Zobacz też: Dramat w Lidzbarku Welskim. Pracownica domu dziecka: "Nie mogłam patrzeć jak znęcają się nad dziećmi"