Gigantyczny, oślizgły i wygłodniały! Sześciometrowy pyton tygrysi, który ukrywa się pod Warszawą, mimo swoich budzących grozę rozmiarów pozostaje nieuchwytny. Choć wybitni eksperci dniami i nocami przeczesują okolice Gassów, gdzie znaleziono wylinkę gada, on sam potrafi zmylić tropy. Jest tylko jedna osoba, która w tej sytuacji może pomóc w namierzeniu siedliszcza pytona: Krzysztof Jackowski. Wybitny polski jasnowidz zagłębił się w swe wizje i zobaczył jak na dłoni, w którym miejscu gadzina znalazła sobie zaciszne leże. Szybko zaznaczył na mapce obszar wybrany przez wijącego się stwora.
Jak się okazuje, nie odpełzł daleko! Jego siedziba znajduje się tuż nad rzeką w okolicy wsi Dębina na niewielkiej plaży. Krzysztof Jackowski zobaczył też w wizjach, skąd pyton tygrysi w ogóle wziął się pod Konstancinem. Zdaniem jasnowidza węża przywiozło nad Wisłę dwóch młodych mężczyzn: - Przyjechali samochodem, przywieźli pytona w czymś w rodzaju plastikowej beczki i wypuścili go – mówi Jackowski. Najprawdopodobniej chcieli się węża po prostu pozbyć.
Na szczęście według jasnowidza owi mężczyźni nie wypuścili nad Wisłą więcej węży ani innych niebezpiecznych zwierząt. Jednak ostrzega, że pyton gigant żyje i jest bardzo niebezpieczny!