- Za Koszycami przekroczyłem "50", było trochę z górki - przyznaje inwalida. - No i wpadłem w policyjną zasadzkę. Zatrzymywali auta, to zatrzymali i wózek. I nie było tłumaczenia.
Skąd wziął się pan Krzysztof na drodze w Słowacji? Chory na raka mężczyzna odbywa właśnie podróż życia. Swoim wózkiem inwalidzkim postanowił przejechać z Aten do rodzinnych Pabianic. Walczy tak z chorobą i udowadnia, że nawet mając amputowane nogi, można podróżować, cieszyć się życiem i spełniać marzenia. Dzielny Polak wyjechał ze stolicy Grecji 25 lipca. Bez problemów przebył Macedonię, Serbię, Rumunię i Węgry. Przejazdu przez Słowację nie będzie jednak wspominał najcieplej.
Dostał mandat od Słowaków
- Zatrzymali mnie i towarzyszący mi samochód z ekipy. Faktycznie, było ograniczenie prędkości do 50 km na godzinę, a ja jechałem 55 km. Prosiliśmy o wyrozumiałość, ale nic nie wskóraliśmy - opowiada. - Dostaliśmy mandat w wysokości 30 euro. Nie mieliśmy już pieniędzy. Na szczęście pomogli nam inni kierowcy. Jakoś udało się uzbierać kwotę...
Pan Krzysztof powinien zakończyć swoją podróż dziś. Po przejechaniu 2200 km znajdzie się wreszcie w Pabianicach. Liczy na to, że polscy policjanci nie będą mu w tym przeszkadzać.