Stan zdrowia braci pogorszył się, od kiedy w 2007 r. wprowadzili się z rodzicami do starej kamienicy w Siedlcach przy ul. Sienkiewicza. Mieszkanie było zdewastowane. Wcześniej ktoś się w nim spalił. Krzysztof Krystyan (38 l.), ojciec chłopców, własnymi siłami uporządkował, odmalował 21-metrowe lokum. Nie stać go jednak było na gruntowny remont. Problemy zdrowotne dzieci odbiły się na psychice jego żony. Wpadła w depresję i musi się leczyć.
Sebastian (3 l.) chorował często. Trafił na oddział intensywnej terapii z ostrą niewydolnością oddechową. Miał powikłania po zapaleniu płuc. Zapadł w śpiączkę. Lekarze robili, co mogli, jednak... - Powiedzieli mi, że mózg syna przestał funkcjonować i ode mnie zależy, czy odłączyć go od respiratora - wspomina Krzysztof Krystyan. - Zgodziłem się na to. Do dziś mam wyrzuty sumienia. Kiedy zapalam świeczkę na jego grobie, płomień gaśnie. Słyszę głos synka - dodaje.
Po śmierci Sebastiana Czarek też nagle osłabł. Dopadały go częste infekcje dróg oddechowych. - Był 17 razy w szpitalu. Zmarł na zapalenie płuc, podobnie jak Sebuś. To wszystko przez wilgoć i grzyb w mieszkaniu. Gdybym miał inne warunki, na pewno chłopcy żyliby do dziś. W domu ciągle kasłali i się dusili - mówi ojciec.
Teraz zaczęła też chorować córka Dagmara (6 l.). Niemal bez przerwy jest na antybiotykach. - Boję się, że i ją może spotkać taki sam los, jak synów. Nie stać mnie na wyremontowanie mieszkania. Mam 540 zł renty. Żona dostaje 1100 zł renty i 300 zł dodatku opiekuńczego. Na leki żony wydajemy 600 zł. Na leki dla Dagmary 200. Mieszkanie to kolejne 340 zł. 500 zł zabiera nam komornik, bo mam zaległości w płaceniu czynszu. Na przeżycie miesiąca pozostaje nam 300 zł. Chodzę więc i zbieram puszki po piwie i złom. Miasto nie chce nam dać innego mieszkania, urzędnicy twierdzą, że nie mają wolnego lokum - żali się ojciec.