Jeżeli naprawdę ukręciła dziecku główkę jak kurze, to nie można jej przecież inaczej nazwać. Zdaniem Rutkowskiego do zabicia dziecka przez matkę mogło dojść 24 stycznia, czyli w dniu, kiedy Katarzyna zgłosiła zaginięcie córeczki. Matka Madzi wyszła wtedy z dzieckiem z domu, a po chwili wróciła, jak sama potem opowiadała, po pieluszki. - To wtedy doszło do tragedii - mówi. Potem Katarzyna sfingowała porwanie córki w Sosnowcu. Według detektywa sąd popełnił błąd, wypuszczając kobietę z aresztu w lutym tego roku. - Nikt nie zakazał jej nawet opuszczania kraju - mówił wczoraj.
Detektyw wróży też szybkie ujęcie osób, które pomagały Katarzynie ukryć ciało dziecka. Według niego to najbliżsi krewni kobiety - jej ojciec oraz brat.