Dopadnięcie przestępcy i doprowadzenie go przed polski sąd zapowiadało się na prostą akcję. Funkcjonariusze ze Szczecina wystawili za Jadczakiem list gończy. Wystarczyłaby pomoc policji niemieckiej i poszukiwany mógł być zatrzymany w Berlinie.
Ale pojawił się problem. Bandyta w międzynarodowym rejestrze figuruje jako Adam Zygmunt Jadczak, a nie Adam Jadczak. - W wyjaśnieniu tego błędu pomogła szczecińska policja - mówi Krzysztof Rutkowski. - Ale niemiecka strona zareagowała fatalnie. Policja berlińska wiedziała o naszej akcji, a mimo to na miejsce przysłała tylko jednego funkcjonariusza. Do tego nie zablokowała dróg wyjazdowych. Przez ten brak profesjonalizmu nasza akcja się nie powiodła. Bandzior odjechał z piskiem opon - opisuje detektyw.
Zobacz: Operacja "Mama mleko"! Krzysztof Rutkowski Junior ma wilczy apetyt!