- Gdyby Katarzyna Waśniewska publicznie zaczęła mnie gloryfikować, byłoby to podejrzane. To, że mnie opluwa, bezpodstawnie oskarża, jest dla mnie jedynie komplementem - mówi Krzysztof Rutkowski (52 l.).
- Czy spodziewałem się frontalnego ataku Waśniewskiej? Oczywiście, że tak. Wiedziałem, że będzie mnie atakować i dała tego próbkę, gdy zabierała swoje rzeczy z mieszkania w Łodzi. Była wówczas z Bartkiem, a i tak nie potrafiła się powstrzymać i rzuciła na pożegnanie: "Ja was wszystkich załatwię!"
Zatem jej spowiedź na łamach "Super Expressu" w żaden sposób mnie nie dotknęła. Sądzę, że te nikczemne kłamstwa to akt zemsty małej dziewczynki z Sosnowca, która chce zrobić z siebie teraz gwiazdę. To, co po mnie spływa, zabolało jednak Bartka i jego rodzinę. Oni nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
Jedno mogę jeszcze powiedzieć. Ja nie mam zamiaru urządzać konferencji prasowych, żeby odpierać nikczemne ataki Katarzyny. Nie będę w to również mieszał innych osób - już wystarczy. Te kłamstwa to kontynuacja jej manipulacji i show. Raz oszukała społeczeństwo, ale nie mnie. Teraz Katarzyna Waśniewska i jej słowa znaczą dla mnie tyle co brzęczenie muchy.
Zatem... Życzę Kasi Waśniewskiej zdrowia i szczęścia w swoich wyznaniach. Jeśli liczyła, że w ten sposób zdobędzie współczucie, może popularność, cóż... Nie są to "Wyznania gejszy", nominacji do Oscara też nie będzie!