Wciąż trudno uwierzyć, że Ani nie ma już wśród nas. Wszyscy, którzy ją znali, mówią jedno - walczyła do końca. Gdy zmagała się z okrutną chorobą, mogła liczyć nie tylko na wsparcie rodziny, ale też pomoc duchownych.
- Towarzyszyłem jej w ostatniej drodze. Udzieliłem jej sakramentu namaszczenia chorych i wyspowiadałem. Lekarz natomiast okazał pomoc i taką ludzką wrażliwość. Ania do końca była świadoma... - mówi ks. Jędrzej Orłowski, dyrektor Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. - Zmarła w domu. W ostatnich słowach mówiła o dzieciach, rodzinie. Bardzo chciała żyć - dodaje.
Ks. Jędrzej wspomina Przybylską: Ania do końca była świadoma
Okazuje się, że Przybylska korzystała również z pomocy jego hospicjum. To właśnie tam znalazła ukojenie w najtrudniejszych momentach choroby.
- Była pod opieką naszego hospicjum. Głównie przebywała w domu. Wtedy jeździliśmy do niej z pomocą. Hospicjum towarzyszyło jej w opiece domowej. Udostępnialiśmy sprzęt, który był potrzebny - wyjaśnia ks. Orłowski. - Korzystała również z pomocy stacjonarnego domu hospicyjnego, do którego przyjeżdżała w momentach, gdy potrzebowała pomocy przeciwbólowej. Podawaliśmy jej wtedy kroplówki i zostawała na kilka godzin, a potem wracała do swojego domu - dodaje.
Zobacz: Anna Przybylska NIE ZDĄŻYŁA wrócić na deski teatru! Rola została napisana specjalnie dla niej
Niestety, rak trzustki pokonał Przybylską i 5 października aktorka odeszła. Z jej śmiercią nadal nie może się pogodzić rodzina. Ukochany mąż Jarek Bieniuk (35 l.) i trójka ich dzieci: Oliwia (12 l.), Szymon (9 l.) i Jaś (3 l.) przeżywają najtrudniejszy moment w swoim życiu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail