Według ewangelistów to arcykapłani i faryzeusze przyprowadzili Jezusa przed Piłata, oskarżając go o bunt przeciw cesarzowi.
- Te oskarżenia polityczne po prostu wymyślono - wyjaśnia ks. prof. Józef Naumowicz (61 l.), historyk i badacz antycznego chrześcijaństwa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Sanhedryn, czyli rada starszych, chciał ukarać Jezusa za bluźnierstwa przeciw religii. Tylko że kwestie religijne kompletnie nie interesowały władz sądowniczych rzymskiej administracji. Rzymianie tolerowali na terenie cesarstwa przeróżne religie. Wyczuleni za to byli na bojowników politycznych, którzy występowali przeciw ich władzy.
Dlatego postawiony przed rzymskim prokuratorem Jezus oskarżony jest o przestępstwa, których nie popełnił. Rada starszych ogłosiła: "Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza - Króla".
Słowo "król" miało być kluczowe dla oskarżenia. - Skoro próbował przywłaszczyć sobie tytuł królewski, to znaczy że chciał obalić cesarza i panować nad Judeą - wyjaśnia ksiądz profesor.
Jezus bronił się, wypowiadając słynne słowa: "Królestwo moje nie jest z tego świata".
Piłat ewidentnie widział, że oskarżenia wobec Jezusa są mocno naciągane. Dlatego nie chciał wydać wyroku, jednak presja była za silna.
- Oskarżyciele argumentują, że jeżeli Piłat nie wyda na śmierć buntownika społecznego, to znaczy, że nie jest przyjacielem cesarza. Piłat wówczas dla świętego spokoju umywa ręce i wydaje Jezusa na śmierć, choć nie znajduje winy - tłumaczy ks. Naumowicz.