Tur to mała miejscowość, nad którą góruje wieża miejscowego kościoła. Trzy lata temu obowiązki proboszcza przejął tam Krzysztof P. Tuż obok świątyni stoi należący do parafii budynek mieszkalny. Blisko dwadzieścia lat temu urzędujący wówczas proboszcz zameldował w nim panią Elżbietę z mężem.
Przeczytaj: Ksiądz pobił naszego synka - rodzice 10-letniego Kuby donoszą na proboszcza
Uboga rodzina mieszkała tam spokojnie aż do czasów nowego księdza. - Odkąd został proboszczem, uprzykrzał nam życie - opowiada kobieta. - Kazał nam się wyprowadzać. Ale nie stać nas na inne mieszkanie.
W minioną sobotę proboszcz kolejny raz pokazał, kto rządzi w parafii. - Zapukał do drzwi i kazał mi wyp... - cytuje kapłana kobieta. - W ręku trzymał siekierę. Przestraszyłam się. Zadzwoniłam po policję - dodaje.
Krzysztof P. wrócił na plebanię. Ale gdy patrol przyjechał na miejsce, ksiądz wpadł w furię. Znów złapał za siekierę i biegiem ruszył w stronę obserwującej interwencję pani Elżbiety. Policjanci próbowali go powstrzymać. Zaczął się z nimi szamotać.
Zobacz: Dwa lata więzienia dla proboszcza parafii w Osiekach za śmierć ministrantów
Jednego powalił na ziemię, uszkadzając mu rękę. W końcu udało się jednak zakuć księdza w kajdanki. Teraz odpowie za kierowanie gróźb karalnych pod adresem pani Elżbiety i naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariuszy. Sprawą krewkiego proboszcza ma też zająć się łódzka kuria biskupia.