- Nieraz droczyliśmy się o to z Waldkiem. Mówił, że Kubuś zostanie księdzem i że będzie miał łatwiej niż on. Nie będzie musiał kupować wszystkich wymaganych książek, bo przecież mu je pożyczy. Ale ja nie wyobrażałam sobie, żeby nasz synek chodził w sukience - opowiada z uśmiechem Wiesława Dargiewicz. Matka Kubusia wspomina piękne chwile, gdy byli razem. Ksiądz Irek uwielbiał swoje dziecko. Kochał je najbardziej na świecie. - Codziennie musiałam wysyłać mu na telefon trzy zdjęcia Kubusia. Jak wysłałam więcej, to Waldek był przeszczęśliwy - mówi była partnerka duchownego.
Z oczywistych względów nie zawsze mogli swobodnie się widywać, dlatego też te zdjęcia były takie ważne. Pozwalały księdzu przynajmniej trochę zmniejszyć udrękę tęsknoty. Jedno zdjęcie dziecka miał schowane w samochodzie, żeby jak najczęściej spoglądać na uśmiechniętą buzię Kubusia. A gdy udawało im się spotkać we troje, byli jak prawdziwa, kochająca się rodzina.
Ksiądz Irek umarł nagle w 2012 roku. Był szanowaną osobistością, pełnił funkcję rektora Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Zostawił po sobie dom w Oławie, samochód, kolekcję dzieł sztuki, pieniądze i złoto. O spadek trwa teraz prawdziwa batalia. Szacowany na 2 miliony złotych majątek należy się Kubusiowi - uznał w styczniu sąd we Wrocławiu. Jednak siostrzenica duchownego złożyła od tego wyroku apelację. Czy uda jej się odebrać majątek Kubusiowi, dowiemy się na rozprawie sądowej za kilka miesięcy.
Zobacz: Groził ekspedientce nożem – ukradł 40 zł. Szuka go policja