Ksiądz narobił długów, a komornik zajął parafię! Plebania pójdzie pod młotek?

Tego jeszcze nie było! Proboszcz ze Stawu pod Słupcą (woj. wielkopolskie) narobił takich długów, że zajął się nim komornik. I zarekwirował majątek parafii.

- Nie mam pieniędzy na spłatę. Zlicytują mi plebanię, a ja pójdę na bruk - mówi ksiądz Andrzej Sobaszkiewicz (59 l.), bezradnie rozkładając ręce.

Kłopoty proboszcza zaczęły się dwa lata temu. To wtedy właśnie został przeniesiony do Stawu.

- Plebania była w totalnej rozsypce. Tynk leciał z sufitu, woda kapała z rur - opowiada nam duchowny. - Nie miałem innego wyjścia. Żeby tu żyć, musiałem wystąpić o kredyt do banku i zrobić remont - dodaje.

Kuria gnieźnieńska zgodziła się, żeby proboszcz wziął kredyt w wysokości 180 tys. złotych. - Tyle dostałem z banku i tyle przekazałem wykonawcy - mówi kapłan.

Ale remont okazał się droższy, niż przewidywał proboszcz. - Żeby dokończyć prace, musiałem się zgodzić na dodatkowe roboty za ponad 73 tys. - wyznaje.

Tych pieniędzy jednak proboszcz nigdy robotnikom nie zapłacił. Wykonawca prac Leszek N. ze Strzałkowa czekał na uregulowanie długu półtora roku. W końcu jednak poszedł do sądu. - Musiałem przez niego zwolnić cztery osoby, straciłem płynność finansową - tłumaczy.

Parafia zajęta, a ksiądz straci plebanię przez komornika

Ksiądz zresztą doskonale rozumie budowlańca. Zdaje sobie sprawę, że mężczyzna ma prawo dopominać się o swoje. Ma przecież rodzinę do wykarmienia. Zarzeka się jednak, że pieniędzy nie ma. Więc nie zapłaci.

Agnieszka K., komornik ze Słupcy, która będzie licytować plebanię, nie chce komentować sprawy. - Ksiądz wszystko ma w dokumentach - rzuca lakonicznie.

Proboszcz Sobaszkiewicz przygotowuje się na najgorsze.

- Trudno, niech się dzieje wola nieba - pochyla głowę z pokorą. - Zlicytują, to zlicytują. Dobrzy ludzie chyba nie dadzą mi zginąć...

Zobacz: Proboszcz pochowa mnie w promocji. Ksiądz z Szamotuł wie jak zrobić biznes

PAMIĘTAJ: Polub se.pl na Facebooku