Krzysztof J., proboszcz parafii pw. Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej, sprawiał wrażenie pobożnego i statecznego kapłana. Do czasu, gdy we wrześniu 2006 r. pokazał swoją prawdziwą naturę. Na plebanię przyszła wtedy Sylwia K. (25 l.), chciała omówić z księdzem szczegóły organizacji obozu młodzieżowego planowanego przez parafię. Ale ksiądz miał też inne plany. Pobił ją i zgwałcił. Ranna kobieta o wszystkim powiadomiła policję. Jeszcze tego samego dnia ks. Krzysztof J. został zatrzymany. Był aresztowany do listopada 2006 r. Areszt, po poręczeniu bp. Jana Wątroby, zamieniono na dozór policyjny.
Współżył z kobietami
W 2007 r. rozpoczął się proces proboszcza. - Krzysztof J. pobił swoją ofiarę, powodując u niej rozległe stłuczenia głowy i okolicy lędźwiowej. Przemocą doprowadził do obcowania płciowego - zarzucił mu prokurator. Ksiądz nie przyznawał się do winy, w śledztwie jednak nie ukrywał, że współżył z kobietami. Także z pokrzywdzoną Sylwią K. Twierdził, że kobieta zakochała się w nim i poszła na policję z zemsty po tym, jak stanowczo z nią zerwał. Kiedyś byli ze sobą, poznali się na oazie. - To kobieta chciała od niego odejść, bo poznała kogoś i planowała ułożyć sobie życie. Ksiądz nie chciał się z tym pogodzić - mówili wtedy śledczy.
Jestem czysty jak łza
Prokurator domagał się dla księdza pięciu lat więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonego. Pokrzywdzona Sylwia K. ani razu nie pojawiła się na sali sądowej z uwagi na swój stan - była wtedy w ciąży z innym mężczyzną. - To ona źle się prowadzi - twierdził obrońca księdza.
Apelacja nie pomogła
We wrześniu 2008 r. częstochowski sąd skazał Krzysztofa J. na trzy lata więzienia utajniając uzasadnienie wyroku.
Po apelacji obrony sąd okręgowy uznał, że proces należy przeprowadzić powtórnie. Nie pomogło to krewkiemu kapłanowi. Krzysztof J. ma przesiedzieć w więzieniu trzy lata.