- Za bardzo się tu rządził – mówią o swoim byłym proboszczu parafianie. W szczególności nie mogą mu wybaczyć wygórowanych stawek za sakramenty. - U niego nie było co łaska, tylko konkretne kwoty. Za pochówek brał 1400 złotych! Istne zdzierstwo! – dodają zbulwersowani.
Wszelako czarę goryczy przelała sprawa figurki Jezusa Chrystusa. Na wiosnę proboszcz dostał ją od komunijnych dzieci, ale nie pasowała mu do kościoła, więc oddał ją w komis do hurtowni handlującej dewocjonaliami. - Obraził nas, normalnie nas obraził – stwierdzili parafianie i poszli z interwencją do biskupa. Skończyło się decyzją o przeniesieniu duchownego do innej parafii, tyle że on nie zamierzał odchodzić w pokorze. W czasie przeprowadzki dosłownie ogołocił plebanię z wyposażenia, a na podczas mszy za zmarłych, jednej z ostatnich, jakie odprawił, obłożył parafian klątwą.
Powiedział: osoby, które utrudniały mi życie wyklinam! Na własne uszy to słyszałem. Dopiero biskup zdjął z nas tę klątwę – relacjonuje pan Rafał, mieszkaniec Łobodna.
Faktycznie, biskup Andrzej Przybylski, który przyjechał do Łobodna z nowym proboszczem, aby wprowadzić go na urząd, kilkukrotnie przeprosił mieszkańców wsi za niestosowne słowa ks. Marka, a w czasie uroczystej mszy, którą odprawił, zawierzył Bogu całą parafię.