Wiedzieli, że żyją w grzechu, ale nie potrafili zakończyć tej miłości. Dopiero gdy Wiesława zaszła w ciążę, duchowny zaczął jej unikać. - Wtedy doszłam do wniosku, że nie pasuję do jego świata. Chciałam wszystko zakończyć i zniknąć - wspomina kobieta. Ksiądz sporadycznie wysyłał jej SMS-y i raczej nie interesował się jej losem.
Kiedy urodził się Kubuś, ksiądz zjawił się pod drzwiami kobiety. Wpuściła go do środka i poinformowała, że nie ma z czego żyć i że będzie musiał płacić alimenty. Powiedziała też, że pójdzie z tą sprawą do prawnika.
Przeczytaj: Ksiądz Irek wydziedziczył synka Kubusia! Pieniądze przepisał Kościołowi!
Ksiądz był przerażony. Starał się wtedy o stanowisko rektora Papieskiego Wydziału Teologicznego, dlatego na wieść o tym, że ktoś dowie się o jego romansie, zaczął szantażować kochankę.
- Powiedział, że zabierze mi Kubusia i odda go na wychowanie do domu dziecka prowadzonego przez siostry zakonne - mówi Wiesława. Kobieta nawet nie chciała o tym słyszeć. Ksiądz się nie poddawał i napisał jej SMS-a: "Poznałem go i pokochałem. Będzie spokojniejszy ze mną. Razem się utrzymamy nawet z niańką. Oddaj go" - pisał do Wiesławy. Ale wiedział, że kobieta prędzej ucieknie, niż odda synka, więc zaczął coraz częściej odwiedzać swoją rodzinę. Był czuły i opiekuńczy. Znów byli razem.