Wszystko wskazuje na to, że w polskie śledztwo w sprawie katastrofy znów ruszy z miejsca. Wszystko dzięki jednemu dowodowi. Wojskowi śledczy dostali nagranie, które może wyjaśnić kto oprócz pilotów i iżyniera był jeszcze w kokpicie Tu-154M.
- Materiał audio-wideo dotyczy jednej z osób, która miała prawo znajdować się w kokpicie i wszystko wskazywało na to, że tam się znajdowała. Może uda się zidentyfikować jej wypowiedzi, to znaczy przypisać konkretne wypowiedzi konkretnej osobie – wyjaśnił na specjalnej konferencji prasowej płk. Ireneusz Szeląg.
Przeczytaj koniecznie: Raport z katastrofy pod Smoleńskiem: Rosjanie podają nieprawdziwe dane?
Śledczy nie chcieli zdradzić skąd dostali nagranie. Stwierdzili jedynie bardzo ogólnie, że film został uzyskany od „jednej ze stacji telewizyjnych”. Co więcej to prawdopodobnie nie ostatnie nagranie jakie trafi w ręce prokuratury.
Tajemniczy „A”
Przekazane prokuraturze nagranie może pomóc w rozszyfrowaniu kim jest osoba oznaczona w STENOGRAMACH jako „A”. W zapisach rozmów ten tajemniczy głos pojawia się kilkukrotnie, również w ostatnich minutach przed uderzeniem tupolewa w ziemię.
Do tej pory prokuratorzy i eksperci lotniczy zdołali rozszyfrować, że w kabinie pilotów znajdowali się dowódca sił powietrznych gen. Błasik i szef protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana.
Rosjanie wymieniali żarówki? Są zeznania świadka
Płk . Szeląg ujawnił również, że prokuratura uzyskała odpowiedź na wniosek o pomoc prawną od Białorusi. Chodziło o przesłuchanie białoruskiego dziennikarza, który fotografował wymianę żarówek na lotnisku tuż po katastrofie.
Patrz też: Pilot tupolewa: Pasażerowie samolotu powinni przeżyć katastrofę
- Możemy stwierdzić, że ten wniosek wyczerpuje wszystkie okoliczności. Mężczyzna opisał precyzyjnie w jakich okolicznościach wykonywał zdjęcia, wykonał szkic, gdzie były umieszczone żarówki, jest też wersja elektroniczna i film z telefonu komórkowego - powiedział relacjonował płk. Szeląg.