Amerykańska policja wstępnie orzekła, że ks. Wacław... popełnił samobójstwo, ale nikt z Polonii nie może w to uwierzyć. I nic dziwnego. Nie trzeba być specjalistą, by stwierdzić, że samobójca nie jest w stanie sam dźgnąć się nożem tyle razy...
- Ksiądz Wacław nigdy nie odebrałby sobie życia, nie popełniłby takiego grzechu. Był oddany Panu Bogu - mówi Tom O'Dowd, emerytowany nauczyciel parafialny. Ksiądz Wacław był ostoją wśród polskiej społeczności skupionej w parafii Matki Bożej Śnieżnej na południu Chicago. Zawsze pomocny, uczynny i przede wszystkim życzliwy. Ksiądz Wacław od sześciu lat prowadził także program w polonijnej telewizji TV Polvision "Słowo na Niedzielę".
W ostatnim czasie duchowny jednak coraz częściej myślał o odwiedzeniu swojej rodziny w Polsce. Ks. Wacław kupił nawet bilet do Warszawy i cieszył się na spotkanie z dawno niewidzianymi bliskimi. Niestety, kilka godzin później już nie żył. Zmasakrowane ciało duchownego znaleziono w jego mieszkaniu, w łazience. Na zwłokach widoczne były rany zadane ostrym narzędziem w klatkę piersiową.
- Jego śmierć była wolna i gwałtowna - wyjaśnił Steve Patterson z departamentu szeryfa w Cook County. Przy księdzu nie było pożegnalnego listu. Z jego domu nie skradziono także biżuterii ani pieniędzy. Dlaczego więc policja założyła, że polski ksiądz popełnił samobójstwo? Na szczęście sprawdzane są wszystkie wątki, które mogą mieć związek z tajemniczą śmiercią duchownego. Policja z Chicago prowadzi śledztwo.