Jak to się stało, że ciało mężczyzny poszukiwanego przez cały polski wywiad, tak po prostu zostało znalezione na brzegu Wisły?
We wtorek przed południem dwóch przypadkowych przechodniów na brzegu Wisły w okolicach warszawskiego Wału Miedzeszyńskiego dokonało makabrycznego odkrycia! Mężczyźni podczas porannych ćwiczeń zabłądzili w krzakach i nagle rzuciła im się w oczy wisząca na drzewie torba i sznur. Obok, w wodzie, mężczyźni zobaczyli ludzkie ciało. Ślady wskazywały na samobójstwo.
Patrz też: Znaleziono ciało szyfranta Zielonki?
O swoim znalezisku natychmiast poinformowali policję. Jednak poza mundurowymi na miejscu pojawiła się też żandarmeria i wojskowi prokuratorzy. Okazało się, że w torbie śledczy znaleźli dokumenty, między innymi wyciągi bankowe z nazwiskiem i adresem polskiego szyfranta, który zaginął w kwietniu ubiegłego roku. Wstępne badania potwierdziły, że to właśnie zwłoki Stefana Zielonki.
Przeczytaj koniecznie: Znalezione zwłoki to nie szyfrant Zielonka? Dokumenty są zbyt czytelne
Zielonka zaginął rok temu. W pierwszy dzień świąt wielkanocnych 2009 r. wyszedł z domu i słuch po nim zaginął. Kilka dni później żona mężczyzny powiadomiła policję o zniknięciu męża. Okazało się, że szyfrant zabrał ze sobą rzeczy osobiste i rodzinne pamiątki. Niecały miesiąc później również żona Zielonki zapadła się pod ziemię.
czytaj dalej>>>
Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania. Zielonka jako szyfrant wywiadu miał dostęp do najważniejszych tajemnic NATO. Znał m.in. pseudonimy operacyjne agentów, kody wiadomości i łączności NATO. Był więc bezcenny dla obcych służb wywiadowczych. Jeden z głównych tropów prowadził do Chin. Polski szyfrant mógł zdradzić i przejść na stronę Chińczyków. Tydzień temu te spekulacje potwierdził serwis internetowy "Intelligence Online" zajmujący się tematyką szpiegowską. Z informacji portalu wynikało, że Chińczycy przeciągnęli Zielonkę na swoją stronę i umieścili razem z żoną i dzieckiem w okolicach Szanghaju, gdzie dostał nową tożsamość i pracuje jako doradca wywiadu do spraw Polski. W ten sposób Chińczycy zabezpieczają pracujące dla nich "krety" - czyli agentów, którzy zdradzili swoje ojczyste kraje i przeszli na ich stronę.
Drugi trop wskazywał na samobójstwo. Wojskowi prokuratorzy podejrzewali, że szyfrant targnął się na swoje życie. Wiadomo, że miał poważne kłopoty rodzinne. Od jakiegoś czasu był w separacji z żoną. I choć śledczy nie wykluczali też porwania, morderstwa, nieszczęśliwego wypadku ani nawet utraty pamięci, to teraz hipoteza o samobójstwie zdaje się być najbardziej prawdopodobna.
- W tej chwili nadal nie ma nawet pewności, czyje ciało odnaleziono w Wiśle. Potwierdzą to dopiero badania DNA. Ich wyniki poznamy najwcześniej za kilka dni - tłumaczył nadzorujący sprawę płk Ireneusz Szeląg, wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie.