Beata Gosiewska: Ktoś ukradł tajny notes mojego męża

2010-05-19 13:55

Gdzie jest poselski kalendarz Przemysława Gosiewskiego (46 l.)!? Wdowa po tragicznie zmarłym wicepremierze w rządach Jarosława Kaczyńskiego (61 l.), Beata Gosiewska (40 l.), nie dostała go razem z osobistymi rzeczami swojego męża, które ocalały z katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

I choć powinien znajdować się w teczce, w której inne rzeczy przetrwały straszliwy wypadek, Gosiewska wśród nich go nie znalazła. A jak twierdzi, notes zawierał wiele ważnych informacji. Mogły być one łakomym kąskiem np. dla rosyjskich służb specjalnych.

Patrz też: Beata Gosiewska dostała rzeczy męża Przemysława, przywiezione ze Smoleńska

- Nie wiem, co się stało z kalendarzem poselskim mojego męża. Bo choć nosił go zawsze przy sobie, nie dostałam go razem z innymi rzeczami osobistymi - mówi Beata Gosiewska. - Powinien być w teczce, którą mi zwrócono. Było w niej wszystko to, co Przemek zazwyczaj tam trzymał. I to w doskonałym stanie. Niezniszczone książki, czyste i niezaplamione wizytówki, nawet chusteczki higieniczne nie zamokły. Ale notesu nie ma - tłumaczy Gosiewska.

Dlaczego jej zdaniem kalendarz męża jest tak ważny? - Przemek trzymał w nim wszystkie swoje kontakty. Adresy, telefony najważniejszych polityków i osób z nim współpracujących. Do tego miał zwyczaj zapisywać w nim planowane na przyszłość spotkania - wyjaśnia zrozpaczona wdowa. Jak twierdzi, nie może oprzeć się wrażeniu, że zanim przekazano jej rzeczy osobiste, ktoś siłą rozerwał aktówkę jej męża, by zdobyć zapiski jednego z najważniejszych polityków opozycji. Sprawa zaginionego kalendarza nie jest jednak jedyną, która spędza sen z powiek Gosiewskiej. Wdowa ma również wiele wątpliwości dotyczących prowadzenia śledztwa.

- Muszę teraz pilnować wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy. Jestem to winna mężowi i naszym małym dzieciom. Dlatego ustanowiłam pełnomocnika prawnego. Chcę mieć dostęp do dokumentów. Ponieważ poza doniesieniami medialnymi nie jestem o niczym informowana - twierdzi Gosiewska. - Prokuratura chciała spalić rzeczy osobiste ofiar, które przecież są dowodami. Mama Przemka nie mogła otworzyć trumny i zobaczyć ciała, bo zalutowano trumnę. Nawet nie wiemy kto, w jakich okolicznościach ją zamykał. Zaginął notes i część ubrań. Zamiast odpowiedzi na każdym kroku pojawiają się nowe pytania - wyznaje zrozpaczona kobieta.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają