Wyznania Moniki, prostytutki z warszawskiej agencji towarzyskiej, brzmią sensacyjnie. Według jej opowieści Andrzej Lepper bywał w agencji dość często. Zamawiał panienki pod pseudonimem Jerzy i zabierał do swojego mieszkania. Był dobrym klientem, o ile był "napity". "Wtedy niczego nie wymagał, a z chęcią dawał spore napiwki, które niejednokrotnie kazał brać nam osobiście z sejfu, bo mu się nie chciało podnieść" - wspomina Monika. Dodaje, że kilka zaufanych dziewcząt znało hasło do sejfu i kod do jego mieszkania w siedzibie Samoobrony w Al. Jerozolimskich. Tej samej, w której znaleziono go martwego.
Około trzech, czterech miesięcy temu w agencji miał się pojawić mężczyzna, który zażyczył sobie dokładnie tych dziewcząt, z których usług miał korzystać Andrzej Lepper. "Wziął dwie dziewczyny z góry na kilka godzin, dał napiwki. Jednocześnie w trakcie tego spotkania próbował zasugerować, by któraś z nas zechciała z nim współpracować i informować go, kiedy jedziemy do Andrzejka" - opowiada Monika.
Mężczyzna miał też wypytywać o szefa Samoobrony: czy się na coś żali, czy ma jakieś problemy? Monika, jak twierdzi, nie poszła na współpracę. Przypuszcza jednak, że któraś z jej koleżanek przyjęła propozycję.
Każdy wątek jest badany
Czyżby Lepper był przed śmiercią szantażowany? Ktoś mu groził? Czym?... List z opowieścią Moniki przekazaliśmy prokuraturze. Być może jest to trop, który pozwoli wyjaśnić przyczyny śmierci lidera Samoobrony.
- Badany jest każdy wątek dotyczący śmierci Andrzeja Leppera, który się pojawia. Również i ta okoliczność zostanie zbadana - oświadczyła prokurator Monika Lewandowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wyznania prostytutki Moniki są kolejnym wątkiem wskazującym na związki Leppera z półświatkiem. Kilka lat temu, po jego słynnym pytaniu: "Czy można zgwałcić prostytutkę", w gazetach pojawiły się opowieści dziewcząt o brutalnych ekscesach ówczesnego wicepremiera w warszawskich agencjach towarzyskich. Jedna z kobiet zdecydowała się nawet opowiedzieć o tym przed sądem w procesie dotyczącym seksafery. Przy okazji tamtej sprawy łódzka prokuratura badała wówczas, czy Lepper był szantażowany. Wówczas jednak nie udało się znaleźć na to żadnych dowodów.