Ta historia jest wręcz filmowa. Zwykły kucharz oszukał poznańskich Żydów, że jest ich duchownym i chyba świetnie się przy tym bawił, bo brylował na salonach ponad dwa lata. Skąd się wziął?
- Chcę być wolontariuszem - oznajmił w poznańskiej Gminie Żydowskiej postawny mężczyzna. Miał pejsy, piękną czarną brodę i ubranie ortodoksyjnego Żyda. - Nazywam się Jacoob Ben Nistell - przedstawił się z czarującym uśmiechem. - Urodziłem się w Hajfie w Izraelu - dodał.
Od razu zdobył serce Alicji Kobus, która szefuje Gminie Żydowskiej w Poznaniu. - Nasza gmina jest mała, mamy 50 członków, każdy Żyd jest przyjmowany u nas z otwartymi rękami. Dodatkowo nie mamy rabina, bo nas na niego nie stać - tłumaczy.
Dzień po dniu Jacoob Ben Nistell zdobywał serca pozostałych Żydów. - Gotował dla nas, zamawiał z Izraela liście winogron, modlił się z nami - mówi Kobus i podkreśla, że nie mieli podstaw, by mu nie ufać. Tym bardziej że Jacoob niczego nie odmawiał. Trzeba było iść do licealistów z prelekcją o Żydach... Szedł. Pomodlić się z metropolitą poznańskim, arcybiskupem Stanisławem Gądeckim (67 l.)... No jakżeby mógł nie pójść! Chociaż nie był członkiem gminy, a tylko jej wolontariuszem, stał się twarzą poznańskich Żydów.
Oszustwo wydało się niedawno. - Rabini z innych gmin zwrócili mi uwagę, że z Jacoobem jest coś nie tak. Poprosiłam go o paszport. Powiedział, że jest głęboko schowany. Potem nagle zniknął - opowiada pani Alicja.
Dziennikarze wyśledzili rabina w Ciechanowie. Okazało się, że to kucharz Jacek N. - Po tym, co nam zrobił, już chyba nikomu nie zaufam - mówi Alicja Kobus.
Zobacz: Dziś obchodzimy 73. rocznicę powstania w getcie warszawskim