Cała Polska żyje tragicznym wypadkiem we wrocławskim zoo, do kórego doszło w środę przed godz. 8. Ofiarą wypadku jest 58-letni mężczyzna. Pracował w zoo od 2004 roku. Był jednym z najbardziej doświadczonych pracowników. Jak podaje Gazeta Wrocławska, świadkiem tragedii był inny pracownik zoo. - Zdążył rutynowo zapytać o wybieg tygrysów. - Rysiek sprawdziłeś wszystko? - zawołał. I nagle kątem oka zobaczył skaczące na ofiarę zwierze. - Pospiesznie zamknął kratę, by tygrys nie wydostał się z wybiegu i wezwał pomoc - powiedział Radosław Ratajszczak, prezes zoo w rozmowie z Gazetą Wrocławską.
To nie był jednak koniec. Tygrys zagryzł 58-latka, a potem pilnował jego ciała. Służby miały trudne zadanie, ponieważ musiały odciągnąć tygrysa od martwego mężczyzny. Tygrys dostał zastrzyk usypiający.
Tygrys trafił teraz do izolatki. Przez 25 dni będzie obserwowany przez weterynarzy - takie są przepisy. Po tym okresie wróci na wybieg. - Spodziewam się, że będzie ogromne zainteresowanie wśród zwiedzających. To przykre, ale podobnie było w indyjskim New Delhi, gdzie tygrys zabił mężczyznę. Później tłumy chciały go oglądać - powiedział Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.
W piątek 18 września zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłego 58-latka.
Zobacz też: Nie uśpią tygrysa ludojada!