Do tego wstrząsającego wydarzenia doszło, kiedy Donald Tusk gościł w Kutnie (woj. łódzkie). Nagle w jego pobliżu znalazła się pani Teresa Milczarek, która ze łzami w oczach zaczęła błagać go o pomoc.
Przez kilka minut tłumaczyła premierowi ciężką sytuację, w jakiej się znalazła. Jej czteroosobowa rodzina żyje bowiem z 1000 zł pensji jej męża oraz 200 zł z opieki społecznej na obiady.
Z tych pieniędzy, oprócz utrzymania, musi jeszcze znaleźć środki na lekarstwa dla syna z astmą oraz córki, która czeka na wszczepienie zastawki serca. Tymczasem lokalni urzędnicy nie chcą jej pomóc nawet w znalezieniu pracy.
Niech pani nie myśli o najgorszym!
Zrozpaczona kobieta szlochając mówiła, że jej sytuacja jest tak zła, że może targnąć się na swoje życie. - Niech pani nawet tak nie myśli - uspokajał szef rządu, który dłonią ocierał łzy spływające po jej twarzy. - Skontaktuję się w ciągu tego tygodnia z urzędnikami od wojewody. Dokładnie spiszę całą historię choroby i zobaczymy, co się da zrobić. Proszę bez żadnych desperackich myśli - mówił Tusk.