Kurtyka: Kwaśniewski współpracował z SB

2009-04-02 8:00

Janusz Kurtyka nie pozostawia wątpliwości: w latach 80. Aleksander Kwaśniewski był zarejestrowany jako TW "Alek". Tomasz Nałęcz, polityk lewicy, uważa, że to zniewaga wobec byłego prezydenta

"Super Express": - Skąd wiemy, że Aleksander Kwaśniewski był TW "Alkiem"? Na podstawie jakich dokumentów?

Janusz Kurtyka: - Wiemy, że Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany i był traktowany przez bezpiekę jako tajny współpracownik w latach 1983-1989. Jest na to dokumentacja, która była znana w czasie procesu lustracyjnego, oraz taka, która została odnaleziona później. Instytut Pamięci Narodowej z całą pewnością podda ten materiał analizie źródłoznawczej w majowym numerze wydawanego przez nas Biuletynu.

- Były prezydent twierdzi, że pan kłamie, bo nigdy nie był w PZPR, nigdy nie pracował w "Życiu Warszawy", a tam miał być usytuowany TW "Alek", a o tym, że nie był "Alkiem", prawomocnie rozstrzygnął Sąd Lustracyjny w 2000 r.

- Aleksander Kwaśniewski był w PZPR od 1977 r., zajmował w swojej karierze przed 1990 r. stanowiska nomenklaturowe. Redaktor naczelny był takim stanowiskiem. Chodziło oczywiście o "Sztandar Młodych", a nie o "Życie Warszawy" - i ta pomyłka w aktach została wyjaśniona. Natomiast wyroku Sądu Lustracyjnego nie zamierzam komentować. Nie ulega wątpliwości, że Aleksander Kwaśniewski był w jądrze władzy państwa komunistycznego w latach 80., zwłaszcza u schyłku tego okresu. Należał do ówczesnej elity, która pilnowała polskiej podległości Związkowi Sowieckiemu. Najwyższy czas, żeby zacząć o tym spokojnie mówić.

- TW "Alek" był zarejestrowany przez Departamenty II i III MSW. Czym się one zajmowały?

- II to był kontrwywiad, III zajmował się tzw. nadbudową - m.in. dziennikarzami.

- Dlaczego pan ujawnił te informacje? Przecież wiele innych ważnych dziś osób figuruje w zasobach IPN, np. w tzw. zbiorze zastrzeżonym, jako funkcjonariusze czy współpracownicy PRL-owskiego aparatu przemocy, i nie są ujawniani?

- Te informacje są powszechnie znane od dłuższego czasu, krążą po Internecie. Zaś przyczyna - dlaczego teraz - jest bardzo prosta. Aleksander Kwaśniewski w sposób wyjątkowo obraźliwy zaatakował IPN - instytucję niepodległego państwa. On akurat nie ma moralnego prawa do tego, żeby w sposób tak brutalny i obraźliwy atakować ludzi, którzy bardzo intensywnie pracują nad tym, aby przywrócić pamięć historyczną narodowi, który był poddany niezwykle okrutnej presji w okresie dyktatury komunistycznej, której to dyktaturze Aleksander Kwaśniewski służył. Lekceważenie dla tej tradycji wykazywał wielokrotnie. Przywołam symboliczną scenę, kiedy pełniąc urząd prezydenta, chwiał się w sposób kompromitujący na grobach polskich oficerów w Charkowie - zlekceważył istotę polskiego bólu i polskiej pamięci.

- Czy nie boi się pan, że po "Bolku", a teraz "Alku" pan rzeczywiście zostanie odwołany, a Instytut zlikwidowany?

- Absolutnie nie zgadzam się na zestawianie tych dwóch osób. Aleksander Kwaśniewski był zwykłym oportunistycznym członkiem nomenklatury komunistycznej. Natomiast prezydent Lech Wałęsa jest wybitnym przywódcą polskiego marszu do wolności, który miał bardzo trudny i przykry epizod na początku lat 70. - epizod, który potem zmazał, wydobywając się z uzależnienia od bezpieki. To jest bardzo trudna prawda o wybitnym przywódcy narodu.

- Ale czy nie lepiej np. promować żołnierzy antykomunistycznego podziemia, kosztem odłożenia na później badania przeszłości osób związanych z fundamentem teraźniejszości. IPN zraził do siebie obie strony Okrągłego Stołu...

- Dziękuję, że podpowiada pan, jaką strategię powinien przyjąć Instytut. Z całą pewnością Solidarność jest jednym z najświetniejszych osiągnięć narodu w jego tysiącletniej historii. Zaś Lech Wałęsa w latach 80. był niewątpliwie przywódcą tego ruchu. IPN nigdy tego nie zakwestionował i zawsze to potwierdzał. Nie ma łatwej odwagi i trudnej odwagi i nie ma łatwych prawd i trudnych prawd. Jest po prostu prawda. Jeżeli w badaniach historycznych pracownicy IPN dochodzą do takich a nie innych konkluzji, to muszą o nich pisać. Ja staram się, aby nie powstało najmniejsze podejrzenie, że w IPN funkcjonują mechanizmy cenzury. Funkcjonują tylko ostre mechanizmy oceny merytorycznej.

Janusz Kurtyka

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

Kurtyka powinien natychmiast odejść

„Super Express”: – Czy Instytut Pamięci Narodowej powinien istnieć?

Tomasz Nałęcz: – IPN jako placówka badająca najnowszą historię Polski powinien dalej funkcjonować. Natomiast on funkcjonuje źle.

– Czyja to wina?

– Prezesa Kurtyki. I on powinien natychmiast odejść. Z tego, co publicznie mówi, wynika, że nie rozumie swoich błędów.

– Jakie to błędy?

– IPN, jak każda instytucja państwowa, powinien realizować cele państwa. Jednym z nich są uczciwe badania nad naszą narodową dumą – czyli Solidarnością. Prezes Kurtyka zasłania się wolnością badaczy do podejmowania tematów. A ci badacze zajmują się głównie kontaktami Lecha Wałęsy z SB. To tak, jakby generalny dyrektor budowy dróg i autostrad tłumaczył się, że ponieważ w Polsce istnieje wolność gospodarcza, to drogowcy mają prawo budować, gdzie chcą, a nie tam, gdzie państwo życzy sobie mieć drogi.

– Czyli chodzi o to, żeby IPN nadzorował złocenie pomników Lecha Wałęsy?

– Absolutnie nie chodzi o gloryfikowanie. Należy pokazywać różne aspekty działalności. Ale elementarny interes państwa wymaga, żebyśmy mieli biografię Wałęsy pokazującą całe jego życie, wydaną po polsku i po angielsku – żeby na
20-lecie obalenia komunizmu pokazać to światu. IPN nie przygotował takiej książki i to jego poważny błąd. To tak, jakby najważniejsze książki poświęcone Armii Krajowej opisywały tych, którzy załamali się na torturach gestapo, a nie byłoby żadnej pracy o Powstaniu Warszawskim, Akcji pod Arsenałem. Od szefa instytucji państwowej prowadzącej politykę historyczną wymagałbym nadzorowania tematyki badań. Zamiast tego prezes Kurtyka robi wszystko, żeby opluskwiać postać Lecha Wałęsy.

– Czy postać prezydenta Kwaśniewskiego też jest opluskwiana?

– Prezes Kurtyka przywdziewa garnitur bardzo wyrafinowanego paszkwilanta, ponieważ twierdzi, że prezydent Kwaśniewski nie ma prawa wypowiadać się w tej sprawie, bo sam został zarejestrowany jako TW. Kurtyka niby mówi tylko o kartotekach SB, ale tak naprawdę sugeruje, że Kwaśniewski to agent. A przecież w ramach postępowania lustracyjnego sąd w 2000 r. przy okazji wyborów prezydenckich to podejrzenie oddalił. To niesłychane, żeby prezes IPN w tak obrzydliwy sposób znieważał byłego prezydenta państwa.

Tomasz Nałęcz

Profesor na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, polityk lewicy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki