Dziennikarz Krzysztosz Zasada podróżował w prezydenckiej kolumnie samochodów podczas niedzielnej wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji. Jego zdaniem, polski prezydent został odseparowany od osobistej ochrony i dlatego na posterunek graniczny jechał tylko z Michaiłem Saakaszwilim, jego kierowcą i tłumaczką.
Jak relacjonuje Zasada, kolumna, w której jechało kilkanaście wozów, była bardzo niezorganizowana, a samochód z ochroną BOR znalazł się w jej ogonie. Jak ustalił dziennikarz, prowadzący ten samochód Gruzin mówił tylko po gruzińsku i nie reagował na polecenia polskich oficerów.
Co więcej, gdy samochód BOR dotarł już na miejsce incydentu, funkcjonariusze nie mogli otworzyć drzwi, bo jeden z samochodów gruzińskich ochroniarzy podjechał zbyt blisko ich auta. Gdy w końcu udało im się wyjść z drugiej strony, zostali otoczeni przez uzbrojonych w broń maszynową gruzińskich antyterrorystów. Nie chcieli oni nikogo przepuścić, twierdząc, że wszystko jest pod kontrolą.
Gdzie wówczas byli prezydenci Kaczyński i Saakaszwili? 100 m dalej, jedynie pod ochroną Gruzinów.