- Nazwał Borysewicza "celebrytą" i oświadczył, że właściwie zespołu już nie ma - opowiada nam wstrząśnięty świadek tego zajścia.
"Super Express" nie mógł tak zostawić tej sprawy, bo któż przed laty nie śpiewał "Mniej niż zero" czy "Kryzysowej narzeczonej"!
- Oczywiście wiem, o jaką sprawę chodzi - mówi Janusz Panasewicz. - Człowiek czasami popełnia błędy. Zespół się nie rozpadł, gramy i koncertujemy. Nic się nie zmienia. Po prostu czasami w nerwach powiem coś szybciej, niż pomyślę i tak było też w tym przypadku - wyznał "Super Expressowi" skruszony gwiazdor.
Uff... Kamień spadł nam wszystkim z serca.