Szymon i Przemysław przyjeżdżali do Łagiewnik Kościelnych (woj. wielkopolskie) do swoich narzeczonych, córek pana Henryka. Zawsze weseli, swoim kobietom uchyliliby nieba. Tę niedzielę też planowali spędzić razem. - Siedzieli w domu, pili kawę. W końcu postanowili, że pójdą do sklepu po lody - wspomina pan Henryk.
Nie wiedzieli, że nie zdążą nawet wyjść za płot, a dopadnie ich śmierć. Marek S. z Kłecka pędził na złamanie karku przez Łagiewniki Kościelne, we krwi buzował mu alkohol. - Nagle usłyszałem huk, oni nawet nie krzyknęli, wszystko tak szybko się wydarzyło - mówi pan Henryk. Pirat drogowy, który miał prawie 3 promile alkoholu, nie zapanował nad autem, wjechał do ogródka, staranował czwórkę młodych ludzi. - Szymon i Przemek umierali na moich rękach - mówi załamany pan Henryk.
Marek S. usłyszał już zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu. Za kratkami może spędzić 12 lat.