Profesor Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdziła, że Lech Kaczyński nie będzie ubiegał się o reelekcję w kolejnych wyborach prezydenckich. Nie wiem, dlaczego pani profesor ma taką intuicję. Zdziwiony wypowiedzią Jadwigi Staniszkis był zresztą też Michał Kamiński, którego gościłam u siebie wczoraj w programie "Gość Radia Zet". Były szef gabinetu prezydenta stwierdził, że jest przekonany, że Lech Kaczyński wystartuje i że ma duże szanse.
Oczywiście nie siedzę w głowie prezydenta ani nie pracuję w jego kancelarii, stąd nie mam informacji z pierwszej ręki. Jestem jednak przekonana, że Lech Kaczyński będzie kandydował w przyszłorocznych wyborach. Można bowiem zadać sobie pytanie - jeśli nie on, to kto? Kogo, zamiast obecnego prezydenta, Prawo i Sprawiedliwość mogłoby wystawić przeciw Donaldowi Tuskowi. Chyba tylko Jarosława Kaczyńskiego.
Co prawda od pewnego czasu, prócz jedynego właściwie pewniaka w tych wyborach, czyli właśnie Donalda Tuska, zaczęła się pojawiać nowa kandydatura. Spekulacje dotyczyły ewentualnego startu prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, jednego z liderów Polski XXI. Nie wierzę jednak w duże szanse Dutkiewicza, tak samo zresztą jak innego potencjalnego kandydata - Andrzeja Olechowskiego. Wedle mojej intuicji bitwa rozegra się między Kaczyńskim i Tuskiem, choć premier kokietuje na łamach niektórych gazet, że jeszcze się nie zdecydował.
Do wyborów prezydenckich pozostało półtora roku, w tym czasie jeszcze wszystko może się zdarzyć. Mogą pojawić się różni kandydaci, ale moim zdaniem dziś jest za wcześnie, aby spekulować wokół konkretnych nazwisk. Nie wiem też, skąd w sondażach bierze się Tomasz Lis. To chyba koledzy dziennikarze robią mu na złość, uwzględniając go w prezydenckim rankingu. Uważam również, że tak samo za wcześnie jest rozstrzygać, kto ma największe szanse. Wystarczy przypomnieć sobie poprzednie wybory, kiedy wydawało się, że wygra Donald Tusk, a wygrał Lech Kaczyński. To było też zaskoczeniem dla szefa Platformy. Tak więc wszystko jeszcze przed nami.
Monika Olejnik
Publicystka Radia Zet i TVN
Prezydent może nieubiegać się o reelekcję
Bardzo cenię profesor Jadwigę Staniszkis za jej wnikliwe analizy polityczne. Skoro wysnuła ona tezę, zgodnie z którą prezydent Lech Kaczyński miałby zrezygnować ze startu w wyborach prezydenckich, to błędem byłoby pominięcie jej. Należy poważnie ją przeanalizować, zastanowić się, na podstawie jakich informacji, jakich wydarzeń prof. Staniszkis doszła do takich wniosków.
Zresztą, jak pamiętamy, nie jest to teza nowa. Już wcześniej pojawiały się sugestie, i to płynące z szeregów Prawa i Sprawiedliwości, że kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Jarosław, a nie Lech Kaczyński. Zakładano, że być może miałby on większe szanse, gdyż jest bardziej zaprawiony w kampanijnych bojach. Do wyborów pozostało jeszcze półtora roku i niczego nie można wykluczać. Możliwe, że pojawi się w Polsce jakiś nowy Obama i nie będziemy musieli wybierać między dwoma znanymi nam już kandydatami.
Na prezydenckiej giełdzie pojawiało się już nazwisko prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, jako osoby, która startowałaby w prezydenckich wyborach z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Moim zdaniem taki scenariusz jest raczej niemożliwy. Całkowicie nie przekreślałabym kandydatury Dutkiewicza, ale obawiam się, że tym razem raczej nie uda mu się nic ugrać. A kandydatura w PiS rozstrzygnie się między braćmi - Lechem bądź Jarosławem Kaczyńskim. Na pewno nie będzie żadnych outsiderów, którzy mogliby zakłócić porządek w partii wynikający z przywództwa Jarosława. Wskazuje na to chociażby obecna kampania PiS do Europarlamentu.
Jeżeli chodzi o szanse na zwycięstwo któregokolwiek z kandydatów, nie dzieliłabym skóry na niedźwiedziu. Sondaże wskazują na zwycięstwo Donalda Tuska, ale przypominam, że tak samo było także przed poprzednimi wyborami. Nie wiadomo jeszcze, co przez te półtora roku się wydarzy, w którym kierunku potoczy się kryzys, jak rząd sobie z nim poradzi. Dlatego dziś niczego bym nie przesądzała.
Katarzyna Kolenda-Zaleska
Publicystka TVN 24