Tu-154 stoi w hangarze, a mechanicy rozkładają ręce. Po ostatniej usterce – w czasie powrotu z Haiti – samolot nie może wozić najważniejszych osób w państwie. Dlaczego? Bo nikt nie wie co jeszcze może się popsuć i kiedy to nastąpi. „Tutka” musi przejść gruntowny przegląd, potrzebne są nowe części, a to musi trwać, bo przylecą one z zakładów Tupolewa w Rosji.
Przeczytaj koniecznie: Podmuch z samolotu Tuska wyrwał drzwi
Tymczasem Lech Kaczyński nie ma czasu, leci do Davos na szczyt ekonomiczny i potrzebuje transportu. W tej sytuacji jedynym wyjściem wydaje się Jak 44. Samolot ten na co dzień pozostaje maszyną zapasową, trzymany jest w hangarze na potrzeby marszałka Sejmu, lub innych delegacji. Jeśli lata to na krótkich dystansach – głównie w kraju - również dlatego, że do najnowszych konstrukcji nie należy.
Rządowy jak ma... ponad 30 lat i pamięta jeszcze czasy Polski Ludowej. Na całym świecie jest tylko jeszcze jeden taki samolot, który służy VIPom. 44-kę ma na swoje potrzeby premier Bułgarii.
Czy Lech Kaczyński nie wstydzi się lecieć Jakiem na szczyt do Szwajcarii? Kancelaria prezydenta twierdzi, że „wstydu nie będzie”. Dlaczego? Bo samolot dowiezie Lecha Kaczyńskiego tylko do Zurychu. To na tyle duży port lotniczy, że jest szansa, ze nikt nie zauważy czym przyleciał polski prezydent.