- Żeby ratować mamę, specjalnie poszłam na kurs leczenia pijawkami - opowiada córka pani Haliny, Ewa Radomska (38 l.) z Zamościa. I dodaje, że już po pierwszym zabiegu do chorej kobiety wrócił dobry sen. Po czwartym razie usłyszała w uszach głośne "pyk" i podczas kolejnej wizyty w szpitalu latem tego roku lekarze po raz pierwszy nie musieli sięgać po skalpele.
- Dzięki pijawkom wróciło mi życie - zachwyca się pani Halina. Bez strachu nadstawia uszy i szyję, aby pijawki lekarskie mogły wbić w nie swoje zęby i potężną gardzielą pompować krew. - Czuję się naprawdę świetnie - stwierdza.