Sylwia M. (38 l.) we wtorek nad ranem swoje piąte już dziecko urodziła w lesie, w Leźnicy Wielkiej. Tuż obok jednostki wojskowej. Dziewczynka przeżyła tylko dzięki pomocy żołnierza. St. chor. sztab. Jan Masel (57 l.) zadzwonił po pogotowie i do przybycia karetki czuwał nad noworodkiem. Gdyby nie on, Jagódka mogłaby umrzeć z powodu wyziębienia organizmu. - Byłem na czterech misjach w Afganistanie, ale takich emocji nie przeżywałem - mówi wojskowy. Matka i dziecko zostały przewiezione do szpitala w Łęczycy. Tam lekarze zbadali ich krew. Sylwia M. miała 0,26 promila. Dziecko aż 1,7 promila, urodziło się w siódmym miesiącu ciąży. Zdecydowano więc przetransportować je do szpitala w Łodzi, na oddział neonatologiczny. Na szczęście stan dziewczynki jest stabilny. Jej matkę czekają teraz zarzuty o narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia.
Zobacz także: Ksiądz zachęcał kobietę do ROZWODU. Uszkodzili mu kręgosłup!