- Cieszę się, że organy syna pomogły uratować komuś życie i zdrowie - mówi Zenona Mikoś, mama mężczyzny. - Ale dlaczego lekarze nic mi nie powiedzieli, że wycięli mu narządy? Dlaczego nikt mnie nie spytał, czy można to zrobić?! Chowając Michała nie miałam o tym pojęcia - mówi wzburzona.
Przeczytaj koniecznie: 6-letni Tomuś znów musi mieć przeszczep wątroby
Michał Mikoś zginął w wypadku samochodowym. Jego okoliczności były niejasne i dopiero niedawno policja zakończyła postępowanie w tej sprawie. Wtedy też Zenona Mikoś, przeglądając akta, natknęła się na protokół z sekcji zwłok przeprowadzonej w zakładzie medycyny sądowej. Z niego dowiedziała się, że z ciała Michała wyjęto serce oraz oczy. Ta informacja omal nie zwaliła jej z nóg.
- Mój syn został rozgrabiony po śmierci - mówi wstrząśnięta kobieta. - Gdyby się chociaż ktoś spytał, czy syn za życia nie miał nic przeciwko pobraniu organów, byłoby zupełnie inaczej. Ale pominięto rodzinę, zlekceważono nas. Nie spocznę dopóki tego nie wyjaśnię - dodaje matka chłopaka.
Nie potrafi zrozumieć postępowania lekarzy. Nie wie nawet dokładnie, w którym momencie po wypadku doszło do wycięcia narządów. Dlatego zapowiada, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Pomaga jej prawnik Leszek Krupanek (42 l.).
- Wyjaśnimy wszystko. Będę się starał wykazać, że doszło co najmniej do profanacji zwłok. Faktem jest, że przed pobraniem organów powinno się porozmawiać z bliskimi zmarłego. Wtedy można ustalić, czy zmarły zgadzał się na oddanie narządów. Ważna jest nawet niezobowiązująca deklaracja słowna zmarłego, rzucona choćby i przy kuflu piwa, że chce lub nie chce, aby go po śmierci krojono - twierdzi prawnik.
Patrz też: Ivan Klasnić: Przeszczep to nie wyrok śmierci (WYWIAD!)
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii z Zabrza, gdzie trafiły organy, uważa, że wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi procedurami. Michał nie zastrzegł sprzeciwu wobec pobierania narządów po swojej śmierci w specjalnym rejestrze. Stąd wycięcie mu serca i oczu jest jak najbardziej legalne.