Wioletta Woźna i Władysław Szwak z Błot Wielkich w Wielkopolsce wychowują troje dzieci w wieku 7, 9 i 11 lat. Dzieci są czyste i zadbane, a pomimo tego odebrano im nowo narodzoną Różę. Przeciwko tej decyzji protestują rzecznik praw dziecka, miejscowy proboszcz, pomoc społeczna i mieszkańcy Błot Wielkich. Dlaczego rodzice nie mogli zabrać do domu Róży? Odebranie dziecka tłumaczono bałaganem panującym w domu i "prawdopodobnym upośledzeniem matki". Problem w tym, że sąd jej nie badał. Wiadomo tylko, że leczyła się na depresję i psychozę. Wówczas pierwszą czwórkę jej dzieci umieszczono w rodzinach zastępczych.
Jednak na tym dramat tej rodziny się nie kończy. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", podczas porodu Wioletta Woźna została wysterylizowana. Lekarze tłumaczą, że zrobili to, bo kolejna ciąża byłaby zagrożeniem dla życia kobiety. Nie zapytali jej o zgodę, bo była w narkozie - nie chcieli jej wybudzać, by nie narażać na kolejną operację.
Tyle, że sterylizacja jest w Polsce zabroniona. Wyjątek stanowi sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia, a tak w tym wypadku nie było. Przyznaje to zresztą dr Elżbieta Nosek, zastępca ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w Szamotułach, w którym dokonano zabiegu.
- Na każdy zabieg powinna być zgoda pacjenta - podkreślił w rozmowie z gazetą Tomasz Korosz, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Decyzję lekarzy krytykuje również socjolog i prawnik prof. Wiktor Osiatyński. - Naruszono godność tej kobiety. Decyzja o sterylizacji mogła mieć związek z jej statusem społecznym - powiedział.
Zgadza się z nim prof. Marian Filar. - Lekarze bez jej zgody nie mogli jej tego prawa odebrać.
Sprawą zajęła się prokuratura.