Łoszak Jaś ma w tej chwili dwa tygodnie. - Jak do nas trafił, był w kiepskim stanie. Omal nie skonał na moich rękach - mówi leśniczy Lech Serwotka (56 l.) z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Dzikich w Napromku na Mazurach. Na szczęście pomogły kroplówka i substancje wzmacniające. Teraz Jaś musi już tylko jeść i rosnąć. - Te zwierzęta potrzebują sześciu miesięcy, aby samodzielnie funkcjonować. Ale Jaś pobędzie u nas nieco dłużej - dodaje pan Lech.
Każdej wiosny do Napromka trafia wiele leśnych osesków, które ludzie zabierają w dobrej wierze, myśląc, że zostały osierocone. - To błąd! Matki specjalnie oddalają się od swoich dzieci, aby nie przyciągać drapieżników - pouczają leśnicy.