- Być najlepszym sołtysem w Polsce to wielka sztuka - mówi pan Leszek.
Nic dziwnego, że tytuł i wspaniały puchar kosztowały go sporo wysiłku. Sołtys z Gręzówki stanął w szranki z kilkudziesięcioma konkurentami z całej Polski. By zwyciężyć, musiał m.in. zbierać główki kapusty ze stawu w stroju płetwonurka, przetaczać na czas koło do wygódki i zwijać asfalt. A że zdaniem organizatorów konkursu pierwszy sołtys kraju powinien być nie tylko sprawny, ale i mądry - pan Leszek miał za zadanie napisać dyktando i policzyć nogi stada krów.
- Dasz radę, tato - dopingował go Wojtek (8 l.), najmłodszy syn.
I udało się. Leszek Kobojko zwyciężył w XIII Krajowym Turnieju Sołtysów rozegranym w znanym z dowcipów o sołtysie Wąchocku (woj. świętokrzyskie). Dumna mina i uśmiech od ucha do ucha do dziś nie znikają z twarzy najlepszego sołtysa.