Pierwotnie Napieralski chciał zwołać w styczniu kongres, który wybrałby nowego szefa. Ale jego wrogowie mieli inny plan. Zażądali, aby jeszcze w listopadzie zwołać zjazd nadzwyczajny, na którym wybrany zostanie nowy przewodniczący. W roli atakującego wystąpił lider śląskiego SLD, poseł Zbyszek Zaborowski (53 l.), dotąd uważany za sojusznika Napieralskiego.
- Grzegorz zorientował się, że sala jest gotowa poprzeć wniosek o jego natychmiastowe odwołanie - przekonuje nas jeden z wrogów Napieralskiego. Atmosfera na zamkniętym dla mediów spotkaniu zrobiła się nagle bardzo gorąca.
I wtedy na mównicę wkroczył Miller. Sala natychmiast ucichła i wszyscy w skupieniu słuchali, co ma do powiedzenia nowy szef klubu parlamentarnego SLD. Miller zaczął bronić Napieralskiego i przestrzegał przed "kanibalizmem". Przekonywał, aby dać szefowi SLD szansę na zaproponowanie jakiegoś rozwiązania.
Jak Miller uratował Napieralskiego
Napieralski zabrał głos zaraz po byłym premierze. Salę miał już przygotowaną, więc natychmiast zgłosił pod głosowanie propozycję: 10 grudnia partyjna konwencja, która wybierze "tymczasowego przewodniczącego", a ten przeprowadzi już wielkie partyjne prawybory, z których wyłoniony zostanie nowy lider. - I tym samym Miller uratował skórę Napieralskiemu - komentowano złośliwie.
Sam Napieralski przestrzega przed składaniem go do politycznego grobu. - To ja jestem szefem SLD. I jedynym liderem tej partii, który wystartował w ogólnopolskich wyborach i jako kandydat na prezydenta uzyskał dobry wynik - ponad 2 miliony głosów - mówi nam Napieralski.
Kto jednak zostanie tymczasowym szefem, który zapanuje nad skłóconą partią i będzie czuwał nad wyborami nowego kierownictwa? - Miller pokazał nam, że jest najlepszym kandydatem. A potem może się okazać, że jak zawsze rozwiązania prowizoryczne są najbardziej trwałe - mówi nam jeden z członków Rady Krajowej SLD.