Zamiast nowej krwi na lewicy do walki o fotel szefa klubu stanęło dwóch weteranów: Leszek Miller i Ryszard Kalisz (54 l.), który do PZPR, czyli matki SLD, wstąpił z kolei w 1978 roku. To oni mają budować nową silną lewicę i być jej głównymi filarami.
W tajnym głosowaniu 14 parlamentarzystów poparło Millera, a 11 Kalisza.
- Przez długi czas wahałem się, ale podjąłem decyzję o kandydowaniu na szefa klubu. Nie tylko dlatego, że jest stosowna grupa koleżanek i kolegów, która chce mnie zgłosić, ale także dlatego, że nie akceptuję tego, co dzieje się w ostatnich dniach wokół Sojuszu Lewicy Demokratycznej - argumentował wczoraj Leszek Miller (65 l.) w Radiowych Sygnałach Dnia jeszcze przed tym głosowaniem.
- Trzeba przerwać dokładanie chrustu do stosu, na którym płonie SLD, i wyrwać Sojusz z tego miejsca - zapowiada polityk, który był szefem SLD od 1999 roku do 2004. Ale tym razem chce rządzić tylko partią w Sejmie. Sam zaproponował, by funkcje przewodniczącego klubu i szefa partii zostały rozdzielone.
Prawdopodobnie na czele SLD stanie więc Ryszard Kalisz, któremu Miller zaproponował, by był także wiceszefem klubu parlamentarnego.